sobota, 25 lutego 2012

Wieczorne wynurzenia

Kończą się ferie w Wielkopolsce i pewnie dzieciaki narzekają teraz w domach, że w poniedziałek muszą iść do szkoły, znowu się uczyć itd. Chociaż niewątpliwie są też dzieci, które nie mogą się doczekać powrotu do szkoły ( było kilka takich ewenementów na półkoloniach gdzie pracowałam przez ostatni tydzień jako wychowawca) ale to potwierdza tylko fakt, że w każdej regule znajdziemy wyjątki. Patrząc na sprawę z drugiej strony, większość nauczycieli teraz narzeka na poniedziałkowy powrót do pracy, ja jakoś nieszczególnie. Nie powiem, przydałoby się kilka dni w domu jeszcze, bo ferie miałam bardzo aktywne, no ale przecież to była moja własna decyzja. Na półkoloniach były fantastyczne dzieciaki, były też dzieci z problemami...Tak wiele zależy od wychowania, od relacji w domu i niestety niektórzy rodzice mam takie wrażenie zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy. Kontrast między dziećmi niepełnosprawnymi, a całą resztą w mojej świadomości jest dość głęboko zatarty ze względu na to,że pracuję głównie z tymi pierwszymi i ta praca daje mi sporo satysfakcji. Jednak pracując przez ostatni tydzień z dziećmi w wieku 6-12 lat w tak zwanej normie ( nie znoszę słowa normalny, bo cóż to tak naprawdę znaczy?) zauważam spore różnice i może Wam się to wydać pewnie dziwne i jakieś nienaturalne, ale większość dzieci niepełnosprawnych nie zwraca uwagi na firmy ciuchów, na jakieś super zabawki itd. i ten fakt bardzo moim zdaniem wychodzi in plus w porównaniu z tym jak to wygląda w szkole masowej. Generalnie chodzi mi o to, że dzieciaki niepełnosprawne (głównie intelektualnie) i nie tylko dzieciaki, bo gdy dorastają też nie zwracają uwagi na sprawy materialne i to jest w nich wspaniałe!:) Ponadto są bardziej bezpośrednie, są świetnymi obserwatorami i genialnie wyczuwają emocje innych. Momentalnie czują, gdy ktoś jest w kiepskim nastroju i starają się pocieszać. Dlaczego to piszę? Mam taką potrzebę dotarcia do osób, które nadal niepełnosprawnych traktują jako hmmmm nie wiem jak to nazwać by nikogo nie urazić? Jak zło konieczne? Wiadomo, niepełnosprawność to wyzwanie nie tylko dla osób, które ją posiadają, ale szczególnie dla najbliższej rodziny. Każdy chce urodzić zdrowe, silne dziecko - ja w przyszłości również o tym marzę, zdrowie jest najważniejsze. Jednak nie potrafię pojąć obojętności wobec osób niepełnosprawnych i tego pewnego napiętnowania tych osób w naszym społeczeństwie. Przykre i po prostu niebywale nietaktowne!! Na całe szczęście jest wiele osób, które ten stan starają się zmieniać i niewątpliwie jest to powód do radości. Ja proszę tylko o chwilę zastanowienia po przeczytaniu tego posta, a myśli już same pomkną w odpowiednim kierunku. Dziękuje za uwagę!

9 komentarzy:

  1. Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://cherrylassie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mysle ze ten problem jest nie tylko miedzy dziecmi niepełnosprawnymi, mieszkam teraz w małej miejscowosci ale nie daleko stolicy, wybudowali tu duzo pieknych apartamentow zaraz obok bidnych dzielnic, te dzieci z ubogich rodzin jak to dzieci chca bawic sie na "fajnym" placu zabaw, wiec strsznie roznice miedzy nimi...to powoduje wzrost agresji i starsych dzieci, wiekszą przestepczosc w szkolach i gimnazjach...temat rzeka...

    OdpowiedzUsuń
  3. dlatego dodam ze jestem za tym aby w p-lu i szkolach dzieci byly tak samo ubrane, nie rozumiem rodzicow co mowia ze poprzez ciuchy dziecko wyraza indywidualnosc a co to do cholery za wartości ??? ciuchy????!!!!????? w szkole i przedszolu dziecko niech indywidualnosc na lekcjach, zajeciach, przez zainteresowania, edukację a nie ciuchami !!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. wiem, wiem, jakos tak sie tylko uzewnetrzniłam z tego co mnie boli od kiedy wlasnie tu mieszkam i tak juz temat przedszkola i szkoly mnie bardziej intersuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. moja córa akurat nie może się doczekać jutra:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja hiacynta z Biedrony nie miałam,bo one się pojawiły tydzień przed moim pójściem do szpitala,więc by mi zdechł przez ten czas w domu.Ale miałam na niego wielką chęć;)
    Jak byłam na stażu pryjmowaliśmy i dzieci upośledzone i "normalne" tylko zazwyczaj takie,których już nikt nigdzie przyjmować nie chciał. W sumie to jednych i drugich nikt nie chciał. Sto razy bardziej wolałam upośledzone,które czasem mnie niemiłosiernie gryzły po palcach niż te rozpuszczone bachory z dziwnymi rodzicami;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam, zastanowiłam się.
    Nie mam jakoś specjalnie kontaktu z osobami niepełnosprawnymi umysłowo, po prostu nie ma ich w moim otoczeniu. Ale muszę przyznać ze wstydem, że - może z powodu braku takiego kontaktu - chyba do końca nie wiedziałabym, jak się wobec takich osób zachować, by je niechcący nie urazić, nie potraktować nieodpowiednio, nie skrzywdzić swoim zachowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam dużą dłoń i dość duże palce i zawsze mam wrażenie, że drobne pierścionki śmiesznie na nich wyglądają:)
    O ile się dobrze zorientowałam, góralki to są dokładnie horalky, nie wiem - może spolszczyli nazwę, żeby konsumenci 'zrozumieli';) W każdym razie, w sklepie sprawdzałam, bo mnie zaskoczyło, i to jest chyba ten sam producent. W każdym razie na pewno w smaku dokładnie to samo.

    OdpowiedzUsuń