środa, 26 grudnia 2012

Krótka foto-relacja:)

 Na szlaku z mamą, w drodze do schroniska pod Łabskim Szczytem
 
Z mężem:)

 Moja ekipa.
 Pod Łabskim Szczytem

A tu już schronisko przy wodospadzie Kamieńczyk, byliśmy tam w Wigilię
Wodospad Kamieńczyk

A dzisiaj udało nam się nawet pojeździć na nartach, byliśmy w Świerardowie Zdrój i tam super przygotowany, naśnieżony stok, gondola w górę i super zabawa, byliśmy w ciężkim szoku, jednak dla chcącego nic trudnego:) Szklarska zupełnie się nie przygotowała i dała ciała z przygotowaniem stoków...Jutro chyba wybierzemy się do Czech, bo u naszych sąsiadów też zazwyczaj lepsze warunki do jazdy na nartach. Niestety dzisiaj zapomniałam aparatu i mam tylko kilka zdjęć z telefonu:

Zdjęcia z gondoli:)


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt:)

Prosto ze Szklarskiej Poręby przesyłam najserdeczniejsze życzenia Świąteczne: dużo zdrówka, niezapomnianej ciepłej, rodzinnej atmosfery oraz wszystkiego co najlepsze na nadchodzący Nowy 2013 Rok. Dla mnie najważniejsze, że Święta spędzam z mężem i rodzicami, choć nietypowo w tym roku, bo pierwszy raz w górach, niestety bez śniegu i tylko wczoraj udało nam się pozjeżdżać na nartach. Najważniejsze, że razem:) Jeszcze raz wszystkiego dobrego:*

sobota, 24 listopada 2012

To niesprawiedliwe.

Siostra nie przyleciała, w Anglii zatrzymała ją mgła, a raczej przez to, że u nas taka mgła samolot nie przyleciał, został odwołany. Do ostatniego momentu liczyłyśmy, że się uda, ja wydzwaniałam na informacje na lotnisko, a ona czekała tam, bo u nich mówili, że samolot poleci tylko jest mocno opóźniony. Niestety nie udało się chwilę przed 23 dostałam informację, że nie przyleci. Załamka, wszystko przygotowane, szarlotkę upiekłam, mama wtajemniczona przygotowała kolację, a tu dupa blada! W takich momentach człowieka krew zalewa, a zarazem bezradność, no bo przecież nie mam wpływu na warunki atmosferyczne. Pół nocy nie spałam, martwiłam się jak to przeżywa siostra i czy udało  jej się w nocy wrócić do jej angielskiego domu ( z lotniska ma ponad 100km, a nie ma samochodu) Poza tym choróbsko jakoś nie chce mnie opuścić, wręcz przeciwnie mam wrażenie, że z każdym dniem jest gorzej, chyba jednak nie obejdzie się bez antybiotyku i kolejnego tygodnia w domu. Masakra jakaś, nie mogę normalnie oddychać i nie wiem co już mam ze sobą zrobić, może ktoś mi odrąbać nos siekierą? Byłabym wdzięczna...

środa, 21 listopada 2012

Taki mąż to skarb.

Trzeci miesiąc w małżeństwie mija, a ja czuję jakby to był kolejny rok naszego związku, jak w starym, dobrym małżeństwie, to chyba dobrze, co? Niestety ostatnio dopadła mnie jakaś jesienna chandra i niemoc, od wczoraj natomiast leżę już tradycyjnie o tej porze roku z zawalonymi zatokami. Na szczęście mam super męża, który dzisiaj wracając z pracy zaopatrzył mnie w lekturę:
ZOK      

Do tego kilka pomarańczy, jogurcików i jestem gotowa na walkę z choróbskiem, a muszę je zwalczyć szybko, bo już w piątek przylatuje moja siostra, by w sobotę od rana zrobić urodzinową niespodziankę Tacie, ciekawa jestem jaką będzie miał minę jak nas zobaczy u progu naszego rodzinnego domu. Trzymajcie kciuki, żeby się udało! Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i uwierzcie, że mimo iż strasznie mnie tu mało ostatnio, to z czytaniem Waszych blogów jestem na bieżąco:)

niedziela, 7 października 2012

Moje spotkanie z Katarzyną M.:)

Wczoraj miałam niewątpliwą przyjemność wziąć udział w wykładzie, a w zasadzie w warsztatach zorganizowanych przez galerię Maltę i Akademię Zwierciadła, których prowadzącą była Katarzyna Miller moja ulubiona psycholożka. Co za fantastyczna kobieta!! "Pokochaj siebie i znajdź swoje mocne strony" to był główny temat spotkania. Wspaniałe rady, ogromne poczucie humoru i dystans do wielu spraw sprawiły, że spędzone tam ponad 3 godziny minęły niczym kwadrans. Dawno się tak nie naśmiałam, jednocześnie zgadzając się z wieloma poważniejszymi opiniami pani Kasi. Wyszłam dowartościowana, bardziej wyluzowana i z większym dystansem do siebie, a co najważniejsze z przekonaniem, że jestem na dobrej drodze do pokochania siebie:) No i z nową książką Katarzyny Miller, ze specjalną dedykacją dla mnie:))


czwartek, 30 sierpnia 2012

In love:))

Od 5 dni jestem mężatką:) Było pięknie, wspaniale, cudnie, uroczo, wzruszająco i wesoło! Wszystko się udało, goście zadowoleni- tańce, hulanki do 5 nad ranem i telefony w następny dzień z komplementami o tym świadczą. Nie mogłam wymarzyć sobie piękniejszego dnia, cały czas gdy o tym myślę nie przestaje się uśmiechać. Pogoda dopisała, nastroje również- DJ spisali się na medal, grali różnorodną muzykę, prowadzili super zabawy, mieli sporo dodatkowych gadżetów tj. race, przetwornice baniek, dymu, światła itd:D Parkiet był praktycznie non stop pełny. Nasz pierwszy taniec bardzo spontaniczny do kawałka "Our day will come" Amy Winehouse przypadł wszystkim do gustu. Nie mogę też pominąć kilku wpadek: Mikołaj wchodząc do kościoła potknął się o dywan i o mało co nie skończyło się to glebą; ja natomiast w przysiędze dodałam jedno słowo; na naszym torcie zamiast motocykla pojawił się rower (cukiernik chyba ma marne pojęcie na temat tego jak wygląda motocykl, liczyło się dla niego, że są 2 koła). Niestety póki co nie mam zdjęć, czekamy na te od fotografa i jutro powinnam mieć jakieś zebrane od rodzinki. Mogę Was tylko zaprosić na kawałek tortu weselnego:

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Oczekiwanie

Kwiaty wybrane- stanęło na eustomach w połączeniu z goździkami, florystka świetnie wybrała kolory kwiatów, jeden goździk jest taki pudrowy świetnie komponuje się ze sukienką,bardzo ciekawa jestem efektu końcowego, Tort zamówiony 4 piętrowy, każde piętro inny smak, a na samej górze figurka pary oczywiście na motocyklu:) Teraz czekam i myślę, czego jeszcze nie mam. Muszę skończyć robić prezent dla rodziców i zastanawiam się nad utworem na podziękowanie, bo "Cudownych rodziców" jest oklepane, a reszta, którą znalazłam to straszne disco polo:/ Ponadto zastanawiamy się czy robić to oficjalnie, ponieważ na weselu będą tylko moi rodzice...Trzeba przemyśleć jak to rozwiązać. W czwartek czeka mnie manicure i regulacja brwi, w piątek jedziemy dekorować salę. A sobota, sobota będzie dla nas:D

środa, 15 sierpnia 2012

Co wybrać?

Moje ślubne dylematy, im bliżej tym jest  ich coraz więcej. Jutro jadę ostatecznie zdecydować się na bukiet, kwiaty do dekoracji włosów, do butonierek i z reszty na dekorację samochodu. Nie wiem w jakiej kolorystyce, ponieważ sukienkę mam w ciężkim do określenia kolorze- coś między cappuccino a szampanem, najbardziej pasował by bukiet w pomarańczowym lub jasno zielonym kolorze, ewentualnie jakieś ecru. I tak zastanawiam się między kaliami, a storczykami- co myślicie?

 

 

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Wakacyjne migawki

W piątek wróciliśmy z urlopu, byliśmy 5 dni w Bieszczadach w totalnej ciszy, dziczy wręcz - w schronisku u znajomego, który z P-nia przeniósł się tam na stałe. Tam czas płynie zupełnie inaczej, nie ma zasięgu w telefonie, nie ma telewizji, a najbliższy sklep jest bagatela jakieś 8km...Na początku ciężko mi było przystosować się do tego, ale z czasem zrobiło się sielsko i ciężko było wracać. Potem na 2 dni pojechaliśmy w Tatry, tam zupełne przeciwieństwo spokoju- w Zakopanym gwar, hałas, na szlakach pełno turystów, a kolejka na kolei na Kasprowy Wierch 3-4 godziny stania i ku mojemu zaskoczeniu ludzie tam stoją w upale z dziećmi jakby coś rozdawali. My zdecydowaliśmy się wejść pieszo zajęło to jakieś 2-3 godzinki- warto, bo widoki przepiękne:) Jednak na dłuższą metę pobyt w Zakopanym byłby strasznie męczący, nie wspominając o tym co się na Krupówkach wyrabia. Ostatni dzień urlopu spędziliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej na termach, tam pełen relaks w cieplutkiej termalnej wodzie, choć ludzi niestety też sporo. Nabraliśmy sił i wróciliśmy do rzeczywistości, powoli załącza mi się przedślubna nerwówka i zastanawiam się co jeszcze mam do załatwienia, muszę zrobić sobie jakąś listę i odhaczać załatwione sprawy. Mam już za sobą wieczór panieński- było rewelacyjnie, dziewczyny stanęły na wysokości zadania i na pewno na długo zapamiętam ten wieczór. Śmiechu było co nie miara,  jedzonko pyszne, a zadania do zrealizowania zabawne i niektóre przepłacone "karniaczkami";) Dziękuje za uściski i pozdrowienia, które przekazała mi od Was Marteniczka:*

Kilka wakacyjnych wspomnień:






środa, 25 lipca 2012

Przyszła koza do woza

Powracam po poradę, nie zniknęłam tylko porwał mnie wir weselnych przygotowań, dokładnie za miesiąc tj 25.08.2012r wychodzę za mąż:) W związku z tym byłam całkiem niedawno na próbnej fryzurze, a dziś na próbnym makijażu. I tak jak pierwszy mi się podoba z małymi zmianami na prawdziwe kwiaty upięte do włosów, tak o drugim nie mam zdania- rzadko się maluje, bo po prostu nie umiem, zazwyczaj poprzestaje na podkładzie i rzęsach. Mam ciężkie oko do pomalowania, ponieważ mam opadającą powiekę i nie bardzo ją widać. Doradźcie coś, jak Wam się podoba?


piątek, 18 maja 2012

"Mały Książę" to książka, do której chętnie wracam i za każdym razem znajduje w niej coś co mogę odnieść do siebie, do własnych odczuć na dany moment życia. Dzisiaj sięgając po nią na półkę znalazłam to:

"- Na pustyni jest się trochę samotnym.
- Równie samotnym jest się wśród ludzi."


Mały Książę

Zgadzacie się z tym?

niedziela, 6 maja 2012

A zaczęło się tak...





 Dzisiaj kocyk i dobra książka, pogoda się zepsuła, a mnie dopadło tradycyjnie już zapalenie zatok i męczę się z katarem...

środa, 25 kwietnia 2012

Fotorelacja

Krótka fotorelacja z Berlina. Nie mam się co rozpisywać, bo zauważyłam, że mój blog nie aktualizuje się i w ten sposób prawie nikt go nie czyta- a kto lubi pisać gdy pod postem nie ma nawet jednego komentarza? Berlin zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i chętnie będę tam wracać, było super pomimo, że w trakcie pobytu dostaliśmy bardzo smutną informację z Polski...






EDIT: Wiem, że ten post akurat się u wszystkich zaktualizował, bo to widzę, ale poprzednie nigdzie się nie aktualizowały.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Weekend inspirujący:)

Uwielbiam takie pełne przyjemności i wypełnione po brzegi weekendy. Niewątpliwie do takich miniony weekend należał, a i kolejny zapowiada się doskonale!:) W sobotę byłam na uroczym spotkaniu w kobiecym gronie organizowanym przez ośrodek Babiląd w naszym mieście i przez jedną z galerii. Na początku super wywiad z gościem specjalnym, którym była Monika Jaruzelska- strasznie przypadło mi do gustu jej podejście do życia i to, że w trakcie tej rozmowy bez problemu udzielała rad, jak dążyć do realizowania własnych pasji- mało tego dzieliła się swoim warsztatem pracy i mówiła jak to się stało, że została stylistą oraz opowiadała, o wszystkich moim zdaniem super akcjach na rzecz kobiet, w których bierze udział. Druga część spotkania była poświęcona również pasji i temu jak odnaleźć własną ścieżkę życiową- prowadziła je kobieta, która nacodzień jest trenerem rozwoju osobistego i zajmuje się coachingiem. Generalnie to co mówiła i przedstawiała na slajdach podobało mi się i wprowadzało mnie w bardzo pozytywny nastrój, ale jakoś do końca tego nie łyknęłam- nie chcę się zagłębiać w szczegóły, bo pewnie strasznie bym się rozpisała. W skrócie, może to, że jakby nie patrząc skończyłam studia, które miały bardzo wiele z psychologią wspólnego i znam procesy wizualizacji itd. i jakby to ładnie ująć? Nie łatwo jest mnie przekonać do takiego bajeru, że wystarczy coś bardzo mocno chcieć by się to spełniło...A może po prostu to mój realizm? Może powinnam czasami odpuścić i zmienić tok myślenia, może....Tak czy siak spotkanie bardzo mi się podobało i dało mi sporo do myślenia, a także błysnął mi pewien pomysł, o którym na razie boję się głośno mówić, by nie zapeszyć. Po spotkaniu byłyśmy z kumpelą na super pysznej wyżerce składającej się głównie z różnego rodzaju pysznych wiosennych sałatek- normalnie jak sobie teraz o tym pomyślę- ślinka cieknie:) Odwiedziłam też drogerię i nabyłam drogą kupna fluid, który mi się marzył i dostałam z tej okazji za pół darmo krem Biodermy- i jak tu się nie uśmiechać?:) Potem zrobiłyśmy sobie z kumpelą akcję wymiana ciuchów u niej w domu i w ten sposób pozbyłam się kilku rzeczy, które u mnie tylko zalegały w szafie, a na niej cudnie wyglądają:) A i ja stałam się posiadaczką kilku super bluzek i jednej torebki-kuferka. Wieczór spędziłam w towarzystwie mojego Mikołaja i znajomych, których rzadko mam okazję spotykać, ze względu na dzielące nas kilometry- nie mogliśmy się nagadać, poza tym w knajpce był też super koncert. I jak tu nie uwielbiać weekendów?? Zwłaszcza, że kolejny spędzimy w Berlinie- jedziemy busem w 7 osób, oj czuje, że będzie wesoło całą sobotę, a w niedzielę planujemy wypad na flohmarkty i coś czuję, że nie wrócę z pustymi rękoma;) Byle do weekendu zatem!, życzę Wam, by Wasze były równie inspirujące!:)