W piątek wróciliśmy z urlopu, byliśmy 5 dni w Bieszczadach w totalnej ciszy, dziczy wręcz - w schronisku u znajomego, który z P-nia przeniósł się tam na stałe. Tam czas płynie zupełnie inaczej, nie ma zasięgu w telefonie, nie ma telewizji, a najbliższy sklep jest bagatela jakieś 8km...Na początku ciężko mi było przystosować się do tego, ale z czasem zrobiło się sielsko i ciężko było wracać. Potem na 2 dni pojechaliśmy w Tatry, tam zupełne przeciwieństwo spokoju- w Zakopanym gwar, hałas, na szlakach pełno turystów, a kolejka na kolei na Kasprowy Wierch 3-4 godziny stania i ku mojemu zaskoczeniu ludzie tam stoją w upale z dziećmi jakby coś rozdawali. My zdecydowaliśmy się wejść pieszo zajęło to jakieś 2-3 godzinki- warto, bo widoki przepiękne:) Jednak na dłuższą metę pobyt w Zakopanym byłby strasznie męczący, nie wspominając o tym co się na Krupówkach wyrabia. Ostatni dzień urlopu spędziliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej na termach, tam pełen relaks w cieplutkiej termalnej wodzie, choć ludzi niestety też sporo. Nabraliśmy sił i wróciliśmy do rzeczywistości, powoli załącza mi się przedślubna nerwówka i zastanawiam się co jeszcze mam do załatwienia, muszę zrobić sobie jakąś listę i odhaczać załatwione sprawy. Mam już za sobą wieczór panieński- było rewelacyjnie, dziewczyny stanęły na wysokości zadania i na pewno na długo zapamiętam ten wieczór. Śmiechu było co nie miara, jedzonko pyszne, a zadania do zrealizowania zabawne i niektóre przepłacone "karniaczkami";) Dziękuje za uściski i pozdrowienia, które przekazała mi od Was Marteniczka:*
Kilka wakacyjnych wspomnień:
aaa,jaki tajemniczy wpis;) jak tam przygotowania?jak samopoczucie?stres jest?
OdpowiedzUsuńCo tu tak cicho? To po panieńskim pewnie;P
OdpowiedzUsuńdasz rade ze wszystkim i nie stresuj się,to będzie najpiekniejszy dzień życia i będziesz chciała,zeby się nie skończył(wiem,co mówię;D)
OdpowiedzUsuńwszystko się uda,zoabczysz,a nawet jeśli coś się wydarzy nieprzewidzianego to będzie to fajne wspomnienie po latach;) trzymam kciuki,niech ten dzień będzie taki,jaki sobie wymarzyłaś;)
dla mnie tłok w górach to masakra...kolejki na szlaku to jakaś kpina!
a Biezsczady to już zupelnie inna bajka...spokój i cisza,prawda?
piękne zdjęcia! jak ja kocham Bieszczady!!! ;) gdzie dokładnie to schronisko?
OdpowiedzUsuńa gdzie zdjęcia i szczegóły z panieńskiego? :P jak tam samopoczucie przed wielkim dniem?
pochodziłabym sobie po górach !!!!jak przygotowania do ślubu ?:)
OdpowiedzUsuńfajne wakacje, ja bym się chyba jednak takiej głuszy bała;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie:) ja nadal nie ogarniam wszystkich klubowych blogów;)
Cudnie, taka mini podróż przedślubna:) A planujecie jakąś poślubną?
OdpowiedzUsuńPodziwiam ludzi, którzy mają odwagę tak całkiem odciąć się od miasta, wyjechać w dzicz...zawsze mówię, że też bym tak chciała, ale czy naprawdę dałabym radę?
Oj, żebyś wiedziała, jak byłam zdziwiona na widok tego tłumu, nie rozumiałam, o co chodzi:)
A wakacyjne prace (bo w sumie kilka sezonów) w miasteczku rzeczywiście wspominam jak miłą zabawę, choć ja taka mało "karuzelowa" raczej jestem:)
Ale cudnie, zazdroszczę tej ciszy i nic nie robienia.
OdpowiedzUsuń