czwartek, 12 stycznia 2012

:)

 
Kąpiel w dźwięku wspaniała!:) Misy tybetańskie od najmniejszej tzw. sercowej po coraz większe lędźwiowe, podbrzuszne i ogólne. No i sam ON-GONG:) Nie umiem opisać wrażeń, coś jak przenikanie, odpłynięcie w sen na jawie? W każdym razie relaks i odprężenie. A na koniec inspiracja- każdy losował swoją, a moja oryginalna podniosła mnie niesamowicie na duchu, wstąpiła we mnie nowa, bardzo pozytywna energia. I to nic, że na kontroli u lekarza kobieta wysyła mnie do kardiologa, bo ja i tak wiem, że będzie dobrze. W pracy dają w kość po powrocie, niektóre osoby znowu próbują mojej cierpliwości, ale ja się uśmiecham i chce tak trwać....:))) A za chwilkę weekend i babi targ, na którym chce się pozbyć kilku rzeczy- udało mi się ostatnio zrobić porządki w szafie:)

5 komentarzy:

  1. oooo ja zaintrygowalas mnie tym masazem !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, to musiało być COŚ ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz mi opowiedzieć skąd w ogóle wytrzasnęłaś te masaże :>
    Po "Zwierciadła" w takim razie zgłoszę się w przyszłym tygodniu :* buziaaaaaaa ...:P

    OdpowiedzUsuń
  4. aco z serduszkiem nie tak...?chyba nic poważnego?
    co to za babi targ,napisz koniecznie,bo mnie zainteresowałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Babi targ, u mnie nie ma takich atrakcji.
    To coś z misami - masaż? - musiało być interesującym przeżyciem.
    Mam nadzieję, że wizyta u kardiologa będzie tylko formalnością, a nie potwierdzeniem jakiegoś sercowego schorzenia.

    OdpowiedzUsuń